wtorek, 15 listopada 2011

Pierniczki imbirowe pepparkakor / Pepparkakor cookies


Pierniczki imbirowe kojarzą mi się z Oslo. Zawsze. Grudniowa wyprawa do tego miasta była fantastycznym pomysłem. Na ulicach porozstawiane były już świąteczne markety. Można było napić się gorącego glogga czyli grzanego wina z migdałami pokrojonymi w słupki i rodzynkami, schrupać kilka pepparkakorów w kształcie kwiatuszków i posłuchać chórów śpiewających na prawie każdym mniejszym i większym placu. Chodziliśmy tak od marketu do marketu zwiedzając miasto, a gorące wino i pierniczki były idealną przekąską w te ciemne, zimne, ale bardzo przyjemne dni.
Kiedy niedawno znalazłam przepis na te pierniczki, po prostu wiedziałam, że muszę je zrobić! Jesień już przyszła, święta zbliżają się wielkimi krokami, a ja nie mam zamiaru rezygnować z robienia moich ulubionych świątecznych pierniczków, na rzecz pepparkakorów, więc pora na nie musiała przyjść wcześniej. No i właśnie nadeszła.
Cieniutkie, mocno imbirowe, chrupiące. I niestety – uzależniające. Nie da się zjeść po prostu jednego. Każdy kto spróbuje wraca po następne.



Składniki:
·         150g miodu
·         110g masła
·         100g brązowego cukru (ja użyłam demerara)
·         400g mąki
·         1 jajko
·         1 łyżeczka cynamonu
·         2 łyżeczki mielonego imbiru
·         ½ łyżeczki mielonych goździków
·         ¼ łyżeczki soli
·         ¼ łyżeczki proszku do pieczenia

Miód, masło i cukier podgrzać w małym garnuszku, tak żeby cukier się rozpuścił i odstawić do przestygnięcia. Mąkę przesiać do dużej miski. Dodać przyprawy, sól, proszek do pieczenia i wymieszać. Następnie dodać jajko i rozpuszczony cukier z masłem i miodem. Wszystko wymieszać mikserem, a następnie ręcznie uformować kulę (ciasto może być kleiste), owinąć folią przezroczystą i wstawić na 2h do lodówki. Kiedy ciasto będzie schłodzone, odrywać po kawałku i rozwałkowywać bardzo cienko. Dobrze jest szczodrze podsypać ciasto mąką przy wałkowaniu. Dowolnymi foremkami wycinać pierniczki.
Piec na blasze wyłożonej papierem w 175°C przez około 5 min. Pierniczki niewiele urosną, więc można je gęsto układać, ale trzeba bardzo pilnować, ponieważ bardzo szybko się pieką. Ciasteczka należy wyjąć z piekarnika jak są lekko przyrumienione. Na początku są miękkie, ale już po kilku minutach stają się odpowiednio chrupiące i łatwo odchodzą od papieru. Z tej porcji wyszła mi duża puszka pepparkakorów w kształcie serduszek.

Smacznego!



Przepis: White Plate

poniedziałek, 14 listopada 2011

Napój imbirowy / Ginger drink


Wybrałam się z moją siostrą do knajpki na mojej ulubionej ulicy Francuskiej. Zamówiłyśmy napój imbirowy. Ja na zimno, ona na ciepło. Był niesamowicie rozgrzewający i bardzo smaczny. Nawet  na zimno. I jeszcze pikantny, pachnący swieżym imbirem. 
Następnego dnia nie mogłam się oprzeć i nie zrobić mojego własnego rozgrzewającego napoju. Wyszedł pyszny! Z powodzeniem zastępuje mi poranną herbatę. Idealny na chłodne dni.

Składniki:
·         1 -1,5 cm korzenia imbiru
·         sok z 1/2 cytryny
·         1 łyżeczka miodu

Imbir obrać ze skórki, a następnie zetrzeć na tarce. Żeby imbir można było łatwo zetrzeć, należy przechowywać go w zamrażalniku. Nawet mrożony nie straci swojego aromatu. Starty imbir wrzucić do kubka i zalać wrzątkiem. Dodać sok z ½ cytryny i dosłodzić miodem. Mi wystarcza jedna łyżeczka. Zaparzać przez kilka minut. Można pić z fusami imbirowymi, albo przecedzić napój. Ja zostawiam imbir w kubku, żeby napój nabrał mocy.

Smacznego!



niedziela, 13 listopada 2011

Różyczki / Roses


Bardzo mnie cieszy, kiedy potrawy są pięknie podane. Jak każdy wzrokowiec, zwracam też uwagę na wygląd stołu, na którym są serwowane. Obrus, serwtki, dekoracje, kwiaty. Uwielbiam świeże kwiaty. Moim zdaniem idealnie pasują do uroczystego (albo i nie) posiłku, przy stole nakrytym czystym obrusem. Jednak nie mogą one zasłaniać osób siedzących naprzeciwko. Manewrowanie wzrokiem między listkami i łodyżkami kwiatów, żeby tylko móc spojrzeć rozmówcy w oczy, nie należy do  najprzyjemniejszych czynności. Dlatego moje bukieciki są niskie, a czasem całkiem malutkie. I bardzo mi się podobają.

niedziela, 6 listopada 2011

Dżem z czarnego bzu / Elderberry jam


Przed moim domem rośnie krzew czarnego bzu. A nawet dwa -  jeden przy drzewie, a drugi przy drodze. Kiedy białe baldachimy są obsypane małymi kwiatuszkami, do domu wpada niesamowicie przyjemny słodkawy zapach. Na obu krzewach są jeszcze ostatnie czarne kuleczki, trochę już trącone pierwszymi przymrozkami.
Codziennie obserwuję jak młody bażant i dwie samice przebiegają drogą, chowają się pod krzewem naprzeciwko mojego okna i wydziobują owoce czarnego bzu, które opadły na ziemię. Ciekawe czy im smakują?
Jakiś czas temu postanowiłam zrobić dżem z czarnego bzu. Wzięłam wielką miskę i poszłam nazbierać baldachimów z czarnymi owocami. Zebrałam pełną miskę, czyli jakiś kilogram owoców. Uzbrojona w widelec zaczęłam odrywać małe czarne kuleczki od gałązek. Po pół godzinie zaczęłam zastanawiać się czy ten dżem będzie smaczny, bo obieranie okazało się bardzo pracochłonne. Kiedy w końcu oddzieliłam wszystkie owoce, musiałam je przebrać i odrzucić te niedojrzałe. Po kolejnej godzinie zaklinałam się, że już nigdy więcej nie będę wpadała na takie pomysły i tak się poświęcała. No chyba, że dżem będzie wyśmienity. Przez kolejny dzień dom był przesycony dziwnym, kwaskowatym zapachem. A potem przełożyłam dżem do słoiczków i schowałam do spiżarni. Otworzyłam go dopiero kiedy wspomnienia o obieraniu i przebieraniu owoców czarnego bzu nieco zbladły. Dżem ma trochę kwaskowaty i nietypowy smak. I biorąc pod uwagę nakład pracy, może nie jest przepyszny, ale na pewno jest bardzo smaczny.

Składniki:
·         1 kg dojrzałych owoców czarnego bzu
·         2 szkl. cukru
·         sok z ½ cytryny

Owoce bzu najlepiej oddzielić od gałązek przy pomocy widelca. Nie trzeba odrywać wszystkich ogonków, bo później i tak trzeba całość przetrzeć przez sitko. Do spożycia nadają się wyłącznie dojrzałe owoce, więc należy wyrzucić wszystkie niedojrzałe. Owoce umyć, wrzucić do garnka i gotować na małym ogniu. Kiedy zaczną się rozpadać dodać cukier i sok z cytryny. Kiedy masa zgęstnieje przetrzeć ją przez sitko, tak żeby oddzielić miąższ od małych podłużnych pestek. Gładką masę gotować jeszcze przez godzinę na małym ogniu, a następnie przełożyć do słoiczków i zawekować. Powinny wyjść dwa niewielkie słoiczki dżemu.

Smacznego!


sobota, 5 listopada 2011

Omlet na słodko / Sweet omlette



Moja przyjaciółka robi świetne omlety. Kiedy u niej nocuję, często na śniadanie dostaję omlet. Taki prosty i pyszny. Z owocami albo dżemem (domowej roboty z wiśniami!). Idealny na późne śniadanie po przetańczonej albo przegadanej nocy. Jedzony w łóżku. Przeplatany śmiechem, rozmowami o tym, o czym nie zdążyło się pogadać poprzedniego dnia, patrzeniem przez okno na chmury przepływające po niebie, porównywaniem planów na dalszą część tego leniwego dnia i piciem mocnej kawy w malutkich czerwonych filiżankach. 
Zaraziłam się tymi omletami i teraz sama przygotowuję je na śniadanie. Najlepiej w  weekendy. Albo i nie. Dzisiejszy jest z dżemem z czarnego bzu.

Składniki:
·         1 jajko
·         2 łyżki mąki pszennej
·         2 łyżki mleka
·         1 łyżeczka cukru
·         szczypta soli
·         masło do smażenia

Białko oddzielić od żółtka. Białko ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Żółtko zmiksować z mąką, mlekiem i cukrem. Do masy dodać pianę z białka i delikatnie wymieszać. Na patelni rozgrzać masło. Wylać masę na patelnię i smażyć pod przykryciem aż się zrumieni z jednej strony, a następnie z drugiej.
Podawać z miodem, dżemem, syropem klonowym, owocami.

Smacznego!


czwartek, 3 listopada 2011

Pieczone kasztany / Roasted chestnuts



Moja przyjaciółka była w Portugalii. W Lizbonie. Przywiozła mnóstwo wspomnień, opowieści przesiąknięte jesiennym słońcem, piękne zdjęcia i kasztany. Jadalne kasztany. Minęło kilka dni zanim się do nich zabrałam, ale udało się.
Lubię słodkawy smak kasztanów. I miąższ o konsystencji ziemniaka. Kojarzy mi się z zimowymi spacerami, kiedy zapach mrozu przecinała woń kasztanów pieczonych w przenośnych ulicznych piecach. Jadło się je stojąc gdzieś pomiędzy świątecznymi straganami, parząc sobie palce przy obieraniu ze skorupek i delektując się ich miękkim wnętrzem.

Kasztany powinny być gładkie, błyszczące, bez ciemnych plam. Kasztany należy umyć w misce z zimną wodą. Te, które wypłyną na wierzch wyrzucić. Pozostałe kasztany osuszyć, ponacinać ostrym nożem na krzyż i ułożyć na blasze. Piec przez około 20 min. w 200°C. Kasztany będą gotowe kiedy nacięte skorupki rozchylą się. Po obraniu powinny być miękkie w środku.
Kasztany można jeść same lub z odrobiną miodu.

Smacznego!



wtorek, 1 listopada 2011

Konfitura z czerwonej cebuli / Red onion jam

prz

Kilka lat temu byłam w Hiszpanii. Tam właśnie dowiedziałam się, że można zrobić konfiturę z cebuli. Od tamtej pory miałam na nią wielką ochotę. No i pewnego dnia pojawił się w mojej lodówce kilogram pięknych czerwonych cebul. Wylałam morze łez przy ich krojeniu, ale efekt końcowy wart był tego poświęcenia. Zawartość obu słoiczków zniknęła w ciągu dwóch dni.

Składniki:
·         1 kg czerwonej cebuli (ok.5-6 sztuk)
·         6  łyżek oliwy z oliwek
·         3 łyżki brązowego cukru
·         4 łyżki octu balsamicznego
·         1 ząbek czosnku
·         100ml białego wina (wytrawnego lub półwytrawnego)
·         200 ml wody
·         sok z ½ cytryny
·         pieprz

Cebule pokroić w cienkie piórka. Na patelni rozgrzać oliwę i dusić cebulę na małym ogniu aż zmięknie. Powinno to zająć około 15-20 min. Następnie dodać cukier, dusić jeszcze kilka minut i dodać wino, wodę oraz bardzo drobno posiekany ząbek czosnku. Dusić na małym ogniu bez przykrycia aż woda i wino wyparują. Może to zająć godzinę lub dwie. Na koniec doprawić cebulę octem balsamicznym, sokiem z cytryny i pieprzem, poddusić jeszcze kilka minut i gotowe. Gorącą konfiturę przełożyć do słoiczków i zawekować. Mi wyszedł jeden średni i jeden malutki słoiczek.
Konfiturę z cebuli najlepiej podawać z serami lub mięsem, ale dobrze sprawdza się też na kanapce. I można ją podawać na zimno lub ciepło.

Smacznego!



Przepis: White Plate