W zeszłe lato pojechałam do Paryża odwiedzić moją przyjaciółkę Martynę. Tam właśnie jadłam Francuskie macarons. Kolorowe, z różnymi nadzieniami, każde w innym smaku. Wyglądały ślicznie i tak samo smakowały (jeżeli tylko coś może ślicznie smakować). W tamtym czasie nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedyś podejmę się zrobienia makaroników sama. Ale do odważnych świat należy!
Długo się do tego zbierałam. Szukałam przepisów, czytałam, oglądałam, kupiłam nawet piękny silikonowy rękaw cukierniczy w kolorze pomarańczowym, więc już żadnej wymówki nie miałam. Wieczorem założyłam fartuszek i uzbrojona we wszystkie potrzebne składniki stanęłam do walki. Makaroniki robiłam pierwszy raz w życiu, a opisy, nawet te dokładne, zdjęcia i filmiki nie są w stanie pokazać mi jaka dokładnie powinna być konsystencja masy. Pierwsza partia była trochę za gęsta i dzióbki nie rozpłynęły się na płasko. Druga z kolei była zbyt płynna i za bardzo się rozpływała. Mi bardziej odpowiadała wersja z dzióbkami, pieszczotliwie nazwana przez testerów cycuszkami. Wierzę jednak, że następnym razem będą już piękne i płaskie, bez żadnych dzióbków.
Składniki:
· 100g migdałów (mogą być ze skórką)
· 200g cukru pudru
· 4 łyżki cukru
· 100-110g białek (około 3 białek)
Migdały zmielić dokładnie w malakserze na mąkę migdałową. Dodać cukier puder i znowu dokładnie zmiksować. Białka powinny mieć temperaturę pokojową. Białka ubić. Kiedy zaczną tworzyć sztywną pianę, dodać cukier. Po ubiciu piana nie powinna wysuwać się z naczynia, nawet po przekręceniu go do góry dnem (chwila grozy, wypłyną czy zostaną w misce? – u mnie zostały). Do białek dodać migdały z cukrem pudrem i wymieszać przy pomocy łyżki. Najpierw kilkoma energicznymi ruchami, a potem powoli. Przy makaronikach najważniejsza jest konsystencja masy. Po podniesieniu łyżki powinna spływać wstęgą do naczynia. Ale nie może być zbyt rzadka. Można zrobić test – wyłożyć łyżeczką małą porcję na blachę. Masa powinna po chwili rozpłynąć się tworząc płaski krążek bez dzióbków. Nie jest to łatwe i nawet mi nie do końca się udało, ale nie jest to powód, żeby się poddawać. Kiedy konsystencja jest odpowiednia przy pomocy rękawa cukierniczego nakładamy niewielkie porcje na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Po rozpłynięciu się masy ciasteczka powinny mieć średnicę ok. 4 cm. Następnie odstawiamy makaroniki na godzinę w suche miejsce. W tym czasie wierzchnia warstwa wyschnie tworząc delikatną skorupkę. Po upływie godziny wstawiamy makaroniki do pieca nagrzanego do 150°C na około 10 -12 min. Po upieczeniu odstawiamy do wystygnięcia i dopiero ostudzone zdejmujemy z blachy. Ciepłe mogą źle odchodzić od papieru.
Słony karmel:
· 100g cukru
· 85g masła
· 150g śmietany 36%
· łyżeczka soli
Cukier wsypujemy na patelnię i podgrzewamy nie mieszając. Dopiero kiedy cukier lekko zbrązowieje możemy go zamieszać. Kiedy cukier się rozpuści zdejmujemy patelnię z ognia i dodajemy masło pokrojone na małe kawałki i sól. Trzeba robić to ostrożnie, bo karmel może pryskać i poparzyć. Kiedy masło się rozpuści dodajemy śmietanę i na chwilę znowu stawiamy na ogniu. Mieszamy. Karmel powinien być dosyć rzadki. Kiedy wszystkie składniki się połączą przelewamy karmel do słoika, a kiedy wystygnie wstawiamy do lodówki, żeby stężał. Karmel przechowujemy w lodówce.
Ostudzone makaroniki przekładamy niewielką ilością karmelu składając po dwa razem. Przełożone makaroniki wstawiamy do lodówki. Dobrze, żeby schłodziły się przez kilka godzin przed podaniem. Przełożone makaroniki przechowujemy w lodówce.
Smacznego!
Przepis: Call Me Cupcake
mistrzowskie ;]
OdpowiedzUsuńajć, i ten karmel. super!
Cudowne!
OdpowiedzUsuńI ten słony karmel.Mniammm...
Choć makaroniki w Paryżu smakują najlepiej.
Racja - w Paryżu smakują najlepiej! Ale skoro Paryża tu nie mam, to chociaż namiastkę tamtego smaku próbuję odtworzyć ;)
OdpowiedzUsuńWspaniale ci wyszly, nawet "cycuszki" maja swoj urok :)
OdpowiedzUsuńtak, tak! makaroniki to coś, co chcę zrobić od dawna, ale jakoś nie mogę się zebrać! ale chyba jednak znajdę czas :D
OdpowiedzUsuńWygladają bardzo profesjonalnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Phalange :)
OdpowiedzUsuńJa mam plan zrobić je na wigilię
OdpowiedzUsuńsłabo z wyglądem ... te sutki na górze... trochę więcej pokory życzę i więcej pracy
OdpowiedzUsuńPopękane makaroniki z góra u góry... Wstyd czytać błagam
OdpowiedzUsuń