Ostatnio oglądałam film z
cytrynami. Najpierw spektakularnie wysypały się z siatki głównej bohaterce,
potem pojawiły się na wielkim obrazie w biurze kolejnej postaci, a na koniec
mieniły się swoim żółtym kolorem na tle zielonych liści w sadzie z drzewkami
cytrynowymi. Uznałam to za znak i nabrałam ogromnej ochoty, żeby zrobić lemon
curd czyli krem cytrynowy. Film był świetnym czynnikiem mobilizującym, jednak w
lodówce znalazłam tylko małą połówkę jednej cytryny. Ponieważ godzina była już
późna postanowiłam zaopatrzyć się w owoce następnego dnia. I tak, kiedy dzień później wracałam
do domu, na fotelu pasażera leżała siatka z cytrynami, które turlały się w
jedną i drugą stronę, jeszcze nieświadome, jaki los miał je spotkać.
Składniki:
· ½ - ¾ szkl. soku z cytryny (z 3-4 cytryn)
· ¾ szkl. cukru
· 3 jajka
· 5 łyżek masła
Sok z cytryny wlewamy do małego garnka, dodajemy cukier i mieszamy trzepaczką żeby cukier się rozpuścił (nie musi całkowicie się rozpuszczać). Dodajemy jajka i masło pokrojone na małe kawałeczki i podgrzewamy na małym ogniu cały czas intensywnie mieszając. Wszystkie składniki powinny się połączyć, a krem powinien zgęstnieć. Powinno to zająć 5 – 10 min. Kiedy masa zacznie bulgotać, zdejmujemy ją z ognia i przelewamy przez sitko. Krem należy przechowywać w lodówce. Z podanej porcji wyszło mi około 450ml kremu. Lemon curd można jeść sam, z owocami lub jako nadzienie tarty cytrynowej.
Smacznego!
Przepis: White Plate